Hej hej hejrosły ^^ macie kolejny roździalik :) Znowu napisany z perspektywy Mirca *-* tak się zastanawiam czy tego rozdziału nie podzielić na dwie części... :D a co do dedykacji, to zadedykuje go mojej nowej czytelnicce Marcie Nowak :)
----------------------------------------------
Kiedy się obudziłem, nie wiedziałem gdzie jestem. Złapałem się za głowę i spróbowałem sobie przypomnieć wszystkie miejsca w których ostatnio byłem. To będzie, Nowy Orlean, Chicago i... nie wiem. Po prostu nie pamiętam. [Nie nie dostałem zaników pamięci, wiec się nie odzywaj]. I nagle doznałem olśnienia. Byłem w obozie herosów, jestem synem Kronosa i ostatnio dostałem szminką po twarzy od wściekłej dziewczyny. Yyy, i prawdopodobnie znajduje się w wielkim domu a Pan D stoi nade mną i wygląda jakby chciał kogoś zabić... yhy kolejny dzień mogę zaliczyć do tych nieudanych.
- No no no. Panie Marcu, czy może mi pan wytłumaczyć co pan tu robi? - zapytał z sarkazmem.
- Z tego co widzę, to leżę na łóżku, proszę pana. W oczach Dionizosa zapaliły się czerwone ogniki. Ups, niedobry znak. - Chejron kazał mi tu zostać - dodałem z miną niewiniątka.
- Taaak. Na pewno kazał ci tu zostać na tydzień? Interesujące, będę musiał z nim porozmawiać.
Po tych słowach oddalił się a w powietrzu unosił się zapach wina. Wstałem z łóżka i rozprostowałem nogi. Wyszedłem z wielkiego domu żeby dać satysfakcję Dionizosowi i udałem się do trzynastki (mieszkałem tam, bo jakoś nikt nie sądził że Kronos będzie miał takie dziecko jak ja, wiec nie było domku dla Kronosa). Uznałem że dobrze będzie się przebrać. Podszedłem do walizki i wyciągnąłem z niej ciuchy i szczoteczkę. Udałem się do łazienki i doprowadziłem się do porządku. Nigdzie nie widziałem mojego miecza, wiec pewnie pojawi się za jakąś godzinę. (Mój miecz pojawiał się przy mnie w razie walki. Gdy nie walczyłem był w mojej duchowej skrytce). Popatrzyłem na zegarek. Do śniadania miałem jeszcze godzinę, wiec postanowiłem udać się na arenę. Kiedy dotarłem na miejsce usłyszałem krzyki. Dzieciaki Aresa kłóciły się z dzieciakami Apollina i Hadesa o jakiegoś konia.
- O co chodzi? - zapytałem jakiegoś chłopaka. Był bardzo niemiły.
- Spadaj. Nie widzisz że będzie bójka?!
- Żadnej bójki nie będzie - wycedziłem przez zęby. Chłopak rzucił się na mnie i przyszpilił mnie do ziemi. Przyłożył mi nóż do gardła.
- Coś mówiłeś idioto?
Dotknąłem go palcem a on zatrzymał się w czasie. Oczami jednak ruszał... małe niedociągnięcie... ale tam.
- Taaa, coś mówiłem i taka rada, nigdy nie zadzieraj z synem pana czasu.
Wszyscy patrzyli na mnie ze zdumieniem a ja uśmiechnąłem się szyderczo i ruszyłem na tor wyścigowy. Jednak nie byłem sam. Na trybunach siedziała Kate i rozmawiała z jakąś driadą. Podszedłem bliżej nich i usłyszałem że driada płacze. Kate próbowała ją pocieszyć. Miała właśnie coś powiedzieć, ale zobaczyła mnie. Driada spojrzała w moim kierunku. Najpierw pisnęła a potem rozwiała się w zieloną mgiełkę. Kate patrzyła na mnie z nieukrywaną nienawiścią.
- Czemu ty zawsze pojawiasz się przy mnie gdy ja tego nie chce? - zapytała z żalem.
- Może chcesz a nie wiesz? - zaszydziłem.
- Błagam cię... omal nie zabiłeś Maxa i jeszcze masz czelność mówić że chce z tobą gadać? Jesteś parszywym, wrednym... nie skończyła swojej pięknej przemowy bo zamknąłem jej usta. Popatrzyła na mnie z oburzeniem. Domyśliłem się, że przeklina na mnie w duchu, co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło. Złapałem ją za rękę i zaciągnąłem w cień drzewa. Popatrzyłem się w jej oczy i bardzo spokojnie powiedziałem.
- Słuchaj Kate, nie wiem co ci Chejron powiedział, ale grozi ci ogromne niebezpieczeństwo.
Dziewczyna pokazała na swoje usta i wzruszyła ramionami. Odblokowałem zaklęcie a ona wzięła głęboki oddech i z pełną złością powiedziała.
- Spadaj!
Spojrzałem na swoje nogi, wokół których zaczęła obwijać się gałąź. Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem. Uśmiechała się się satysfakcją, ale stała trochę za daleko żebym mógł przerwać jej zaklęcie, niestety punkt dla mnie. Mogłem sprawić że zawiśnie w powietrzu. Skupiłem się na jej nogach. Dziewczyna uniosła się i zrobiła fikołka w powietrzu. - Postaw mnie na ziemię, paskudo!
Darła się, ale zaczęła powoli słabnąć. Ostrożnie wycofałem zaklęcie a Kate znalazła się na trawie. Popatrzyła na mnie z wściekłością i wstała z ziemi.
- Mirco, czy mówiłam ci już, jak bardzo cie nienawidzę?
- Yhy... jakieś sto razy?
- Wkurzasz mnie, wiesz? A uwierz, gdybym wtedy nie wyleciała w powietrze, to w obozie pojawił by się nowy klon.
Po tych słowach pobiegła na arenę. Czy tylko mi się zdawało czy uśmiechała się? Niestety moje zamyślenia przerwał ostry szept.
Tyle razy mogłeś to zrobić, ale jeszcze jej nie zabiłeś?
Powiedz panu że będę potrzebował więcej czasu.
Ruszyłem do domków.
----------------------------------------------
No więc w rozdziale wreszcie Kate rozmawia z Mirco :3 tak się zastanawiam czy nie rozwinąć tej znajomości :) następny rozdział... sama nie wiem kiedy go napisze, może jutro? Ale to już zależy od was :3
Mega *O*!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie jestem za rozwinięciem znajomości Mirca i Kate :3. Mam nadzieję że rozdział pojawi się jutro ^^.
Czekam na następny rozdział (oraz Leona i Nica xD), pozdrawiam i życzę weny :)!