Widzę że mam coraz więcej czytelników bloga ^^ dziękuję wam bardzo :3 dodajcie mi coraz więcej weny i wiary w siebie :3 awww ^^ a teraz kolejna nowość, rozdział pisany z perspektywy Mirca :) na początku odbiegamy od tematu snu Maxa, ale wszystko potoczy si zgodnie z planem ^^
No dobra, jako że pozwolkiono mi poopowiadać wam trochę o moich losach,
[Nie Kate, nie siedziałem sobie z kolegami i nie popijałem kawy] to może zacznę opowiadać od początku. No więc, trzy dni temu Chejron wysłał mnie na poszukiwania zaginionej trójki herosów. Annabeth Chase, Percy'ego Jacksona i Nica di Angelo. Taaa... było bardzo łatwo, nie ma na co narzekać. Gdy tylko opuściłem obóz, zaatakowało mnie stado milutkich potworków. Chyba uznali że rano nie będę dobrze smakował, bo na umilenie mojego życia postanowili mnie upiec dopiero wieczorem, wiec udało mi się uciec. [Taaa... kurczak z Mirca, zadowolona?] Dobra wracając do moich przeżyć...
Kiedy uciekłem otworzyłem portal do Nowego Orleanu i przeniosłem się prosto do kolejnej pułapki. Yhy, cudny miałem dzionek. No więc tym razem znalazłem się w jakimś starym domu bez okien a jakieś węże uznały mnie za nową zabawkę do wyciskania. Próbowałem zamrozić je w czasie, ale wiele nie pomogł, więc spróbowałem odtworzyć siłą woli jakieś drzwi. Pojawił się zarys drzwi w ścianie a moje kochane drzwiczki mntke wciągnęły. No to moja dobra rada, nigdy nie próbujcie takiego rodzaju teleportacji... ale znowu uciekłem. Tym razem do Chicago. Yhy jak tylko się tam znalazłem to zaniemówiłem. Przedemną stał olbrzym wysoki na około osiem metrów, więc instynktownie, ostatkiem sił deportowałem się do obozu i wylądowałem w domku Afrodyty na jakiejś dziewczynie. Ta odskoczyła i trzasła mnie szminką w twarz. [ Nie, nie zachowałem tej cudnej pamiątki. Zamknij się.] Wybaczcie, ale moja kochana koleżanka uwielbia wpadać mi w słowo. No dobra, po moim cudny spotkaniu z czerwoną szminką udałem się do wielkiego domu. Yhy, na widok Dionizosa trochę się zawahałem, ale podbiegłem do drzwi i zapukałem. Pan D nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi. Nadal czytał swoją gazetę i popijał dietetyczną colą. Drgnąłem, kiedy drzwi otworzyły się przedemną. Wszedłem do środka i zobaczyłem Chejrona w swojej zwykłej postaci. Musiałem wyglądać tragicznie, bo gdy centaur spojrzał na mnie zzieleniał na twarzy. Gestem ręki pokazał mi na najbliższe łóżko, a ja bez słowa położyłem się na nim. Chejron wymamrotał jakieś zaklęcie i powieki zaczęły mi ciążyć. Gdy tylko zasnąłem, moja dusza wybrała się na wycieczkę.
*****
Stałem na szczycie jakiegoś budynku. Przedemną wynosiła się panorama Nowego Jorku. Czułem w sobie moc, wielką moc. Całe miasto było pod moją władzą. Usłyszałem za sobą ciche prychnięcie.
- Gotowe panie. Herosi dotrą tu o świcie.
Popatrzyłem na tego nędznego człowieczka i przemówiłem głębokim, starożytnym głosem.
- Doskonale Iwan. Czy nasza mała niespodzianka jest juz gotowa?
- O tak. Dokonaliśmy wszystkich możliwych przeglądów i wszystko działa zgodnie z planem.
Spojrzałem na swoje ręce.
- Już niedługo moi wrogowie poczują mój gniew. Znowu odzyskam tron i panowanie a te nędzne olimpijskie kreatury poczują jak to jest być słabym. Iwan miał coś powiedzieć ale
sceneria snu zmieniła się. Tym razem zobaczyłem wspomnienie. Ale nie byłem sam. Obok mnie stał Max i patrzył załamanym wzrokiem na kobietę przytulającą małe niemowlę. Kobieta szepnął coś po cichu a z oczu leciały jej łzy.
- Nie oddam ci go!
Z głębi odezwał się sarkastyczny śmiech.
- Nie musisz go oddać, sama sobie wezmę! Taka bezbronna Mary, mogłaś mieć wszystko... on by cię zabrał do morza, ale nie! Wolałaś zostać tu z nim teraz ja go zabije!
Jakiś przerażający kształt z ostrymi jak brzytwa pazurami rzucił się na dziecko. Kobieta krzyknęła i zasłona je własnym ciałem. Potwór zranił jej brzuch a z rany popłynęła jej krew.
- Nigdy go nie dostaniesz - wychrypiała. Potwór znikł a niemowlę zaczęło płakać. - Max dokonasz wielkich rzeczy, będę z ciebie dumna.
Po tych słowach kobieta umarła. Ze zdumieniem spojrzałem na chłopaka. Prawdziwy Max nie poruszał się a ja uświadomiłem sobie ze patrzę na najboleśniejszą scenę z jego życia. Miałem go właśnie dotknąć, ale moja dusza uznała że pora wracać. Zanurzyłem się w mrok.
--------------------------------------------
Tym razem pisałam w trochę innym stylu bo chciałam przetestować moje możliwości ^^ No więc jak mówiłam na początku, może się wydawać ze treść odbiega całkowicie od tytułu, ale tak nie jest. Co prawda w tym rozdziale to Mirco jest narratorem, ale musiałam to przedstawić tak, aby można było spojrzeć na scenę z życia Maxa oczami innej osoby. Kolejny rozdział pojawi się w czwartek :3 mam nadzieje ze będzie się wam podobać :*
Super <3! Może ... faktycznie trochę polubiłam Mirca :O!
OdpowiedzUsuńNaprawdę ciekawie Ci wyszedł ten rozdział i muszę przyznać że podoba mi się perspektywa Mirca.
Pozdrawiam i życzę weny ♥!
Widzisz :D mówiłam ze go polubisz <3 dziękuję bardzo :3
OdpowiedzUsuń