Kolejny rozdział jest bez dedykacji :) Mam nadzieje że będzie się podobać :* ^^
Po tym jak potraktowałam Mirca korzeniem, bałam się z nim spotkać. Zaprowadziłam Maxa nad strumień. Max zanurzył się w wodzie a jego rany zaczęły się zabliźniać. Najgorszą ranę miał na ramieniu. Kiedy się na niego patrzyłam, zrobiło mi się go żal. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam go
- Skąd znasz Mirca?
- No wiesz, trochę długo byłaś nieprzytomna. Przez ten czas dużo się zmieniło... no więc kiedy byłem sobie na arenie to ten baran podszedł do mnie i kazał mi się od ciebie odwalić.
- Aha... czyli on cię pobił, bo się ze mną przyjaźnisz?
- No... tak... właśnie o to chodzi.
Max zaczerwienił się. Musiał coś przedemną ukrywać. Miałam go już o to zapytać, gdy nagle przed nami pojawił Chejron.
- Kate, musimy poważnie porozmawiać.
- Yhy... co ja zrobiłam?
- Powiem ci potem. Max czy mógłbyś nas na chwile zostawić?
Max już otworzył usta i miał coś powiedzieć, ale Chejron podniósł rękę i Max zrezygnowany odszedł.
- Czy powiesz mi, dlaczego Mirco wrócił owinięty korzeniem?
- No bo ten tego... bo Mirco chciał pobić Maxa za to że się ze mną przyjaźni. Nie mogłam mu na to pozwolić.
Załamałam się. Z oczu pociekły mi łzy. Chejron popatrzył na mnie i pogłaskał mnie po głowie. Powiedział żebym poszła do Maxa bo musi coś omówić z jakimś Dionizosem. Kiedy wypowiedział to imię powiało winem.
Poszłam w kierunku domków. Doszłam nad zatokę Long Island. Usiadłam na plaży i zamknęłam oczy. W głowie usłyszałam delikatny głos.
Cudownie Kate... coraz lepiej sobie radzisz. Ale uważaj oni chcą cie zabić... masz coraz większą moc.
Otworzyłam oczy. Musiałam coś sprawdzić. Dotknęłam ręką ziemi. Wyskoczyła z niej róża. Przerażona zabrałam rękę. Coraz większa moc... Boże, co się dzieje co ja robię? Chcą mnie zabić? Kto? Co? Nie miałam pojęcia. Wstałam na nogi. Skoncentrowałam się na ziemi. Nagle z prędkością światła wyrosła z niej palma. Jakie znałam boginie wpadające czym kolwiek co miało połączenie z ziemią?
Persefona? Nie to była bogini wiosny...
Demeter? Raczej nie. Była jeszcze jedna ale nie mogłam sobie przypomnieć jej imienia. Przebiegłam kawałek po plaży. Odwróciłam się, za mną pojawiły się kępki stokrotek. Pobiegłam w kierunku wielkiego domu i zapukałam do drzwi. Nikt nie otworzył. Pobiegłam na polane i rozpłakałam się.
Mrauuu... wreszcie cie mam... a teraz pora na kolacje... Pan będzie zadowolony...
Zobaczyłam jakiś cień. Usłyszałam jakieś drapanie... coś drasneło mi skórę na ramieniu. Cień ruszył na mnie. Nagle przedemną wysoka skała w którą uderzył cień. Zamienił się w złoty pył...
Uciekłam...
;)
;---; Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału!
OdpowiedzUsuńAle ten jest fajowy ^-^ Coraz mniej błędów, coraz lepiej się czyta... <3
Mam nadzieję, że niedługo wstawisz kolejny rozdział, gdyż chcę się dowiedzieć, czy Kate na pewno uciekła... (Ekhm, przed Mirco)
Pozdrawiam :3 Weny życzę i czego tam sobie chcesz :3
Już za dwa dni wakacje! :3
Za dwa dni będę miała TYYYLE weny ^^ i dziękuję za wszystko :D
UsuńŚwietne *O*! Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPiszę ten komentarz przed szkołą a muszę zaraz wyjść do niej (;__;) więc dodam jeszcze tylko to że mam nadzieję iż Chejron zaakceptuje Kate :>!
Pozdrawiam i życzę weny! ♥
:) dziękuję ^^
Usuń