sobota, 27 czerwca 2015

,, Pegaz "

Ehem ^^ postanowiłam spróbować czegoś nowego i napisać rozdział z perspektywy Maxa ★.★ z góry przepraszam za wszystkie błędy ponieważ jest to mój pierwszy rozdział pisany jako chłopak  *.*

Koszmar. Całe moje życie jest jednym wielkim koszmarem. Tak się zastanawiam po co ja jeszcze żyje? Jeśli chodzi o moje koszmarne życie, to może zacznę od dowolnego przykładu z mojego życia... załóżmy dzisiejszy dzień. Najpierw dostanie w twarz z  jakiegoś chwasta od Alice (córka Demeter). Potem ucieczka Kate, a teraz jeszcze dowiaduje się, że moja najlepsza przyjaciółka jest córką bogini ziemi. Ooo... jeszcze zapomniałem dodać o bójce z Cristinem od Aresa (dalej boli mnie noga). Czasem mam ochotę wskoczyć do jeziora i z niego nie wychodzić. Niestety nie mam wyboru. Musze żyć dalej. Musze to, musze tamto. Jak ja nienawidzę tego słowa. A co teraz robię? Leżę na łóżku i użalam się nad sobą. Popatrzyłem się na moją rękę i ściągnąłem z niej złoty  pierścień. Obróciłem go w palcach. Jest to prezent od mojego ojca. O przepraszam... jedyny prezent od mojego ojca...
Na początku myślałem że to jakaś pomyłka, niestety szybko się okazało że mogę tym głupim urządzeniem kogoś zabić. Kiedy dotknąłem bursztynu który był po środku mojego prezentu, zamieniał się on w długi na metr, spirzowy miecz z rękojeścią owiniętą czarną skórą. Milutkie,  nieprawdaż? Sfrustrowany wstałem z łóżka. Nie mogłem już dłużej leżeć. Moje ADHD mi na to nie pozwalało. Wstałem i poszedłem się ubrać. Może to za brzmieć trochę głupio, ale miałem zamiar iść i pogadać z końmi. Tsaaa... pewnie zwariowałem? Na początku też nie mogłem w to uwierzyć, ale tak. Umiem rozmawiać z końmi. Jest to jedna z zdolności Posejdonowych synów. (Chyba dużo mieli tych zdolności). Udałem się w kierunku stajni i podszedłem do wielkiego złotego boksu w którym znajdował się ,, adoptowany " przeze mnie a ja przez niego, pegaz. 
- Hej a koleżko!  Masz może dla mnie kostki cukru? - W mojej głowie odezwał się głos Amora.
- Amor. Dobrze cię widzieć...
- Ale cukier masz? - Uśmiechnąłem się i podałem Amor'owi kostki cukru. - Mmm pycha. Szkoda że inni nie są dla mnie tacy mili.
- Dobrze wiesz że nie powinieneś jeść za dużo słodyczy. A tak przy okazji, jacy inni?
Koń zamachał nerwowo skrzydłami.
- Jest paru takich. Ci od Aresa próbowali mnie zaciągnąć do rydwanu,  a takie dziewczynki od Afrodyty pomalować na czerwono. Ja tam lubię być brązowo złoty.
Kolejne dziwactwo. Amor zaadoptował mnie trzy dni temu. Był jedynym skrzydlatym koniem, który był dwu kolorowy. ( Wierzchowiec Percy'ego był cały czarny, też dziwne). Pogłaskałem go po pysku. Koń zarżał z uciechy.
- Musze już iść. Ale obiecuję że po śniadaniu przyniosę ci kostki cukru i trochę siana.
- Cukierkowe siano... Brzmi nieźle, ale wolę cukier.
Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z stajni. Skierowałem się w kierunku pawilonu jadalnego. Wszyscy już siedzieli na swoich miejscach, tylko Pan D patrzył się w moim kierunku. W jego oczach widziała żądza mordu. Ruszyłem szybko w kierunku mojego stolika. Usiadłem. Rozglądałem się po pawilonie. Nigdzie nie było widać Kate i Chejrona, wiec chyba są w wielkim domu i rozmawiają. Zrobiło mi się smutno. Popatrzyłem się w mój talerz i pomyślałem.
Lody waniliowe, żeberka z grila i sernik. Wstałem od stołu i poszedłem do ognia ofiarnego. Wsypałem zawartość mojego talerza do ognia i wymówiłem krótką modlitwę do mojego ojca.
P-posejdonie, jeśli mnie słyszysz, to wskaż mi drogę. Poczułem przyjemną,  morską bryze. Wyobraziłem sobie morze, rybki i plaże z palmami. Wróciłem do mojego stolika. Nie byłem głodny ale poprosiłem mój talerz o kostki cukru. Szybko schowałem je do kieszeni. Pan D miał wzrok utkwity we mnie, więc się odwróciłem. Nagle do pawilonu wszedł Chejron. Wszystkie rozmowy nagle ucichły.
- Dzisiaj po południu - zaczął. - Odbędzie się bitwa o sztandar razem z łowczyniami.
Na pawilonie wybuchły podniecone szepty takie jak...
Łowczynie?  A kto je zapraszał?!
Albo takie...
Skopać dziewczyny!
Chejron kontynuował, ale chyba nikt go nie słuchał. Wszyscy o czymś dyskutowali. Udało mi się uchwycić strzępki rozmów.
- Ostatnim razem wygrały. One są nieśmiertelne wiec jak mamy niby wygrać?
- Jeszcze ta cała Thalia Grace. To przecież córka Zeusa!
- Moim zdaniem Chejron niepotrzebnie je zapraszał.
- Właśnie... obóz i tak ma dużo kłopotów, nie potrzeba więcej.
Po tych słowach bardzo powoli wycofałem się z pawilonu. Już miałem biec do stajni, gdy nagle na kogoś wpadłem.
- Proszę proszę. Mike Corrlon - Pan D patrzył na mnie z góry.
- Max Carter proszę pana - warknąłem.
- Bez różnicy Matheusu Carmonie.  Pewnie myślałeś że wielki  i wszechpotężny dyrektor obozu nie       zauważy jak znikasz? 
- No może... - Popatrzyłem się w jego oczy. Ujrzałem w nich jak ludzie nagle szaleją, albo jak powoli zamieniają się w delfiny. -  Ale chyba jednak się rozmyśliłem i wrócę do pawilonu jadalnego.
Dionizos popatrzył na mnie a ja pobiegłem, byle być  daleko od niego. Jak ten gość działa mi na nerwy...
Kiedy wróciłem, nikogo już nie było. Poszedłem wiec do stajni i skierowałem się do boksu Amora. Kiedy doszedłem do boksu, był pusty. Odwróciłem się szybko. Amor stał za mną i rżał z uciechy.
- Przyniosłeś mi cukierkowe siano? - Zapytał z nadzieją.
- Amor... mam tylko cukier. Ale następnym razem spróbuję przemycić ci siano - obiecałem.
- Mmm... cukier. Ja muszę lecieć koleżko. Giwon i Szarlotka nie będą czekać wiecznie.
Pegaz zamachał skrzydłami i odleciał. Troszeczkę zawiedziony wyszedłem na arenę. Kiedy dotarłem na miejsce, dotknąłem pierścienia. W mojej dłoni pojawił się miecz. Miałem właśnie uderzyć na manekina,  gdy usłyszałem szyderczy śmiech.
Chcesz walczyć wodniku?  To walczmy...

----------------------------------
Starałam się pisać bez błędów, ale tak jak mówiłam. Nigdy nie wcielałam się w rolę chłopaka wiec było trudno :3 mam nadzieje że rozdział wystarczająco długi :)

4 komentarze:

  1. Fajnie ci wyszła perspektywa chłopaka :3
    Troszkę błędów się pojawiło, ale jest coraz lepiej :3
    A to najważniejsze :D
    Ciekawa jestem, kto chce walczyć z Maxem... Dionizos? XDD
    Nie wiem xD
    Mam nadzieję, że niedługo się dowiem i będę mogła spokojnie iść spać :3
    Pozdrawiam, weny życzę i czekam na następny rozdział! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. :3 Dionizos by go upał xD i dziękuję bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział *O*!
    Bardzo fajnie wyszła Ci perspektywa Maxa i fajnie że rozdział jest dłuższy :).
    Czekam na następny rozdział <3!

    Pozdrawiam i życzę weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah :D trochę długo pisałam, ale jakoś wyszedł :) dziękuję bardzo ^^ :3

      Usuń